Wybiła godzina 15.00- piątek. Jedziemy do Norwegii!!! Hurrrrraaaaa.
Marcin przyjechał do mnie autem i zaczęliśmy pakowanie i układanie rzeczy tak, żeby upchnąć jak najwięcej. W końcu bierzemy ubrania na ciepło i zimno i jedzenie na całe 2 tygodnie. Słyszało mnie z pół osiedla, bo to wyleciał jakiś garnek, to kubek obił się o talerz i tak w kółko.
Wreszcie po około godzinie gotowi do drogi. Skwar. Mamy zdążyć na jutrzejszy prom Stena Line wypływający o 9.00 z Gdyni. Niby czasu jest dużo ale co poniektórzy nastraszyli nas, że w tamtym roku to jechali nad morze w takich korkach... My na szczęście drogę mieliśmy dobrą, korków nie było ale wieczorem rozszalała się burza. W radiu słyszeliśmy o tym jak to z jej powodu odwołano koncert Nelly Furtado. Zdążyła zaśpiewać dwa utwory- niezły koncert;).
Przez to urwanie chmury trzeba było jechać bardzo ostrożnie i przybyliśmy do Gdyni dopiero na godz. 2.00. Jeszcze szukanie terminalu promowego, tankowanie i co nam pozostało? Trzygodzinne kimanko w aucie do 6.00.