Wstajemy o 9.00 wychylamy nosy z namiotu a tam co? Leje. Poczekajmy, niedługo przestanie.
10.00- leje. Słyszymy tylko torpedujące nasz namiot krople deszczu.
11.00- leje. Zaczynamy się zastanawiać ile ten namiot jeszcze wytrzyma bo pada od nocy. Nasi campingowi sąsiedzi się wynoszą bo zaczyna ich zatapiać.
Koło 12.00 idziemy do recepcji i ustawiamy się w kolejce do internetu, która o dziwo zrobiła się strasznie długa i wszyscy po kolei wchodzą na tą samą stronę http://www.yr.no gdzie można zaczerpnąć informacji pogodowej.
13.00- leje,
14.00 - leje.
Wreszcie przestaje padać o 15.00- zgodnie zresztą z godzinową prognozą pogody!.
Czym prędzej wsiadamy w auto i jedziemy na parking- niecałe 4 km. od naszego campingu, skąd możemy wyruszyć na Preikestolen czyli osławioną półkę skalną. Ponieważ lało cały dzień, nie ma nikogo w budce, gdzie normalnie jest pobierana opłata za postój samochodu. Półtorej godziny marszu wśród pięknych krajobrazów i docieramy na miejsce. Chmury na szczęście podniosły się i oczom naszym ukazała się ogromna przestrzeń, granatowy odcień mieniącego się w dole fiordu a nad nami lite skały. Na "półce" było wielu innych turystów, co świadczy o ogromnym zainteresowaniu jakim cieszy się to miejsce. Byłam pod ogromnym wrażeniem i stwierdziłam, że w sumie to do końca naszego wyjazdu już może padać, bo widok Preikestolen w promieniach wolno chylącego się ku zachodowi słońca to widok wynagradzający wszelkie trudy podróży.
Po 20.00 byliśmy z powrotem na Parkingu.