Jedziemy przez Szwecję. I jedziemy i jedziemy. Skwar leje się z nieba. Może będziemy mieć taką pogodę przez całe 2 tygodnie? Pobożne życzenie. Pogoda już nie długo się zmieni. Zabawny dla mnie jest fakt, że oglądając powalające zdjęcia krajobrazów Norwegii, prawie na każdym zdjęciu widać świecące słońce a turyści noszą krótkie spodenki. Osobiście radzę, domalować sobie w wyobraźni na co drugim takim zdjęciu parę chmur cięższego kalibru. Ten obraz Norwegii będzie bardziej realistyczny:).
Popołudniu przejeżdżamy niepostrzeżenie przez granicę szwedzko- norweską i równie niepostrzeżenie przez pierwszy punkt poboru opłat za drogi. Z rozpędu wjechaliśmy w bramkę "Auto Pass", gdzie opłata za przejazd pobierana jest automatycznie z urządzenia zamontowanego w aucie. Zatrzymaliśmy się i wyjaśniliśmy zaistniałą sytuację a od tej pory byliśmy bardziej uważni i pokornie wjeżdżaliśmy w bramkę "Manuell".
A propos naszego auta, ciekawie wyglądało tankowanie gazu. Obsługujący za każdym razem byli ciężko zdziwieni, że prosimy ich o coś takiego. W Polsce jest to oczywiste, że gaz tankuje obsługa, w Norwegii każdy robi to samodzielnie (z wyjątkiem krnąbrnos Polakos). Gaz był dostępny głównie na stacjach Shell.
Wieczorem znajdujemy miejsce na rozbicie namiotu nad jeziorkiem na obrzeżach miasta Kongsberg. Trawę wprawdzie trzeba udeptać ale jest O.K. W Marcinie odzywa się zew łowcy i czym prędzej dobywa wędkę. Zew obudzony a niezaspokojony.